Październik 2019 roku, kilka dni po awansie polskich piłkarzy na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy, selekcjoner kadry Jerzy Brzęczek udziela wywiadu dla portalu Łączy nas Piłka. Jest to pierwszy raz kiedy zabiera głos od kilku miesięcy po za oficjalnymi konferencjami. Wcześniejsze tygodnie były trudnym dla niego okresem, drużyna grała poniżej oczekiwań, według ekspertów i kibiców nie było widać stylu, domagano się zwolnienia Jerzego Brzęczka. W internecie organizowano podpisy pod petycjami o dymisji, powstał nawet specjalny hashtag nawiązujący do Brexitu o nazwie #Brzexit. Selekcjoner przetrwał ten okres, udało mu się zrealizować cel i wyszedł do wywiadu z tarczą, cała rozmowa skupiała się jednak nie na futbolu, a na tym jak radził sobie z hejtem. Pytanie w ogóle czy miał z nim do czynienia?
Hejt (z ang. hate nienawidzić) to określenie zachowania osoby, która publikuje w Internecie (nierzadko pod pseudonimem) agresywne, obraźliwe lub skrajnie nienawistne komentarze pozbawione rzeczowej argumentacji i wygłaszane pod adresem konkretnej osoby lub grupy osób. Tak brzmi definicja tego zjawiska. W kampanii „antybrzęczkowej”, było wiele komentarzy krytycznych, niektóre nawet dosadne ale trudno było w którymś wykazać agresję, nienawiść czy obrażanie drugiej osoby. Selekcjoner nie musiał się martwić o siebie, nikt nie groził jemu ani jego rodzinie, cała akcja była raczej okraszona nutką humoru, nie przeszkadzało to jednak dziennikarzowi zadającemu pytania, zdefiniować jej jako hejt. Czemu? Bo dzisiaj każda mocniejsza krytyka to hejt.
W dobie internetu i portali społecznościowych, szczególnie takich jak Twitter każdy może zabrac głos, każdy moze zostać na chwilę dziennikarzem. Dla osob znanych, żyjących w tzw. mainstreamie ozacza to nie tylko blizszy kontakt z widzami, ale też zagrożenie zadawania niewygodnych pytań. We wcześniejszej erze telewizji większość wypowiedzi traktowana była jako fakt, nie było miejsca ani możliwości na weryfikację czy ripostę. Internet dał jednak taką możliwość i bardzo często to co kiedyś było faktem zamienia się w kłamstwo lub manipulację.To wielkie zagrożenie dla wszelkiej maści influenserów i ekspertów, bo ich wiedza i wiarygodność zostaje wystawiona na próbę.
Zasada więc jest prosta jeśli nie możesz pokonać przeciwnika na argumenty, zdyskredytuj go. Do tego właśnie używany jest hejt. Nazwanie kogoś hejterem automatycznie obniża wartość jego argumentów i stawia go w pozycji osoby nienawistnej, czerpiącej radość ze sprawiania krzywdy innym. W takiej sytuacji nie musisz już odpowiadać na zadane pytanie,nikogo nie interesuje czy kłamałeś, kradłeś czy oszukiwałeś, stajesz się ofiarą. Ofiarą człowieka lub grupy ludzi, którzy zaatakowali Cię w internecie. Wygodne prawda?
Tak właśnie dzisiaj w praktyce wygląda definicja hejtu. Hejtem może być wszystko z czym się nie zgadzasz. Jeśli dodamy do tego, że internet rządzi się swoimi prawami tzw. netykietą, w której dozwolone jest zwracanie się do drugiej osoby bezpośrednio i gdzie wulgaryzm jest czymś powszechnym i akceptowalnym, to jeszcze łatwiej osobie nieobytej w tym świecie go wmówić. Jak to działa w praktyce? Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację, w której piosenkarz zepsuł jakiś występ. Komentarze w stylu „Ja lepiej śpiewam pod prysznicem” „Brak jakiegokolowiek talentu” czy „zajmij się czymś innym bo śpiewanie Ci nie wychodzi” to normalne opinie, mocne, dosadne, na pewno bolące artystę ale nie przekraczające granic nienawiści, nikogo nie atakujące, w dzisiejszej rzeczywistości byłyby jednak uznane za hejt.
Nie oznacza to jednak, że prawdziwego hejtu nie ma. Są sytuacje gdy faktycznie ludzie ukryci za nickami i pseudonimami, obrażają, atakują rodzinę lub namawiają do czynów zabronionych względem kogoś kogo szczerze nienawidzą. Takie osoby zasługują na jak najszybszą identyfikację oraz odpowiednią karę i może byłoby łatwiej je znaleźć i piętować ich zachowanie gdyby nie trzeba ich wyszukiwać wśród osób, które hejterami nie są ale zostały o to oskarżone.